[Wed Nov  3 10:45:54 1999, ArchiwumGW WIN]

[gazeta] Gazeta Dolnośląska nr 248, wydanie wrw (Wrocław) z dnia 1999/10/22, str. 1
[dział] JEDYNKA
[autor tekstu]
[nadtytuł] WROCŁAW. Wyburzono Zabytek Architektury Przemysłowej
[tytuł]

Rzeź Rzeźni

    Przede mną ruiny, tuż obok robotnicy tną palnikami stalowe konstrukcje. - Przebiegle zburzyli najcenniejszy fragment rzeźni - mówi dr Piotr Gerber z Instytutu Historii Architektury Politechniki Wrocławskiej.
    Po największej hali byłej rzeźni, a ostatnio zakładów mięsnych Polmięs przy ul. Legnickiej pozostały już tylko gruzy. Na teren zakładu nie da się wejść, ale wczoraj przez płot widzieliśmy ruiny po dawnej hali. Budynki są zwalane koparkami, a metalowe elementy konstrukcji i wykończeniowe cięte palnikami na części. Później trafiają na złom. - Wszystko ma zniknąć - mówią robotnicy.

Studium niczyje

    Decyzję o wyburzeniu rzeźni podjął pod koniec września dyrektor Wydziału Architektury Maciej Dobrowolski. Rozbiórka miała być poprzedzona sporządzeniem szczegółowego studium historyczno-architektonicznego, gdyż rzeźnia leży w strefie ochrony konserwatorskiej.
Już w lipcu pracownicy Wydziału Architektury PWr - dr Piotr Gerber i dr Agnieszka Gryglewska - wystąpili o wpisanie tego zespołu do rejestru zabytków.
    Andrzej Kubik, konserwator wojewódzki, jeszcze w ubiegłym tygodniu mówił, że być może obejmie ochroną poszczególne jej obiekty. Pewne było, że nie będzie chronić całości zespołu, gdyż jego zdaniem nie zachował się on w pierwotnym kształcie i „nie zamierza tworzyć skansenu rzeźnickiego”. Zadeklarował jednak, że w najbliższym czasie, jak tylko dostanie szczegółowe studium, podejmie decyzje, które obiekty obejmie ochroną.
    Wyburzenia rozpoczęły się w ubiegły czwartek. Tymczasem jeszcze dwa dni temu Dobrowolski na seminarium na Politechnice Wrocławskiej twierdził, że przy Legnickiej nic się nie dzieje. Co prawda mówił wtedy, że istnieje już studium, lecz rzeźnia kojarzy mu się z drugim Oświęcimiem.

Chłopaki nie płaczą

    Wczoraj konserwator wojewódzki już po tym, jak dowiedział się od nas o postępującej rozbiórce, postanowił nie wszczynać procedury wpisywania rzeźni miejskiej do rejestru zabytków. Decyzję oparł na „Sprawozdaniu z prac nad przygotowaniem studium historyczno--architektonicznego zespołu Zakładów Mięsnych przy ul. Legnickiej we Wrocławiu” - zaczątku wymaganego opracowania. W załączonej do niego recenzji prof. Jerzy Rozpędowski twierdzi, że zespół zachował się w szczątkowej formie, a elementy zabytkowe ewentualnie mogą być wykorzystane w przyszłym projekcie.
    - Nie jestem autorem żadnego studium dotyczącego rzeźni - mówi prof. Rozpędowski. - Nigdy zresztą nie zaakceptowałem wyburzenia zabytku. Tak kategoryczne decyzje powinny być poparte skrupulatnymi badaniami.
    Do autorstwa nie przyznaje się także kolejna osoba podpisana pod sprawozdaniem.
- Wraz z Mirosławem Babiejem przygotowaliśmy tylko kwerendę dokumentów dotyczących rzeźni, a znajdujących się w Archiwum Budowlanym - mówi Jerzy Ilkosz, kierownik Archiwum.
    Wynika z tego, że opracowanie w znacznej mierze przygotował czwarty jego sygnatariusz Piotr Jędrzejewski.
    Wszyscy pytani, w tym także Dobrowolski, twierdzą, że przygotowanie studium trwa najkrócej półtora miesiąca, jeśli nie dłużej. Co dziwne, ten mało znany historyk - Jędrzejewski - dokonał tego we wręcz niewiarygodnym tempie 3 tygodni.Budynek, jakich wiele
    - Opinie o niezwykłej wartości architektury rzeźni są tendencyjne - mówi Kubik. - Są tam oczywiście elementy warte zachowania, natomiast modelowe rozwiązanie zespołu jako takie nie istnieje, nie ma też światowej sławy autorów.
    - Wszystko jest zgodne z prawem, nikt nie zaskarżył mojej decyzji w ustawowym terminie - twierdzi Dobrowolski.
    Również zdaniem powiatowego inspektora nadzoru budowlanego Andrzeja Pokryszki i rozbiórka nie jest łamaniem prawa, bo jeśli mają pozwolenie, to mogą rozbierać. - Nie byłem w rzeźni, bo w mieście jest za dużo obiektów do kontroli - twierdzi.
    Jak zapewnia Zdzisław Wiśniewski, prezes firmy Akme, która ma nadzorować wyburzenia, wszystkie obiekty przed wyburzeniem są mierzone, filmowane, fotografowane i opisywane. Detale architektoniczne i elementy kamieniarskie mają zostać użyte w nowych budynkach, które powstaną na miejscu dawnej rzeźni - jak żądali tego konserwator wojewódzki i architekt miejski. Zostaną również wykorzystane granitowe kostki brukowe.

* Czytaj też - s. 3

    Po co nam konserwator, który nie wie, co się dzieje w mieście z zabytkami?
    Po co nam architekt miejski, który każe burzyć cenne i ciekawe budowle, bo „źle mu się kojarzą”?
    Przez ostatnie trzy tygodnie to „Gazeta” informowała konserwatora Andrzeja Kubika o tym, co się dzieje przy Legnickiej. Od nas dowiedział się, że architekt miejski wydał decyzję o wyburzeniu rzeźni, a wczoraj powiedzieliśmy mu, że największa hala przestała już istnieć. I co wówczas zrobił Andrzej Kubik? Podjął decyzję, że nie wpisze rzeźni do rejestru zabytków. Słusznie, bo już nie ma czego wpisywać.
    Architekt miejski Maciej Dobrowolski może czuć się usatysfakcjonowany, bo jego dzieci nie będą musiały oglądać miejsca, które tacie kojarzy się z Oświęcimiem i rzezią niewinnych istot.
Szkoda tylko, że my wszyscy straciliśmy kolejny cenny zabytek architektury przemysłowej.
Wyleciały już w powietrze młyny św. Klary i cukrownia Klecina. Jakie zabytki czekają jeszcze w kolejce?

AGATA SARACZYŃSKA JACEK KULESZA, BM, Beata Maciejewska

[Wed Nov  3 10:45:55 1999, ArchiwumGW]

Strona główna