[gazeta] Gazeta Dolnośląska nr 235,
wydanie wrw (Wrocław) z dnia 1999/10/07, str. 6
[dział] AKTUALNOŚCI
[autor tekstu]
[nadtytuł] ZABYTKI. Czy Stara Architektura
Przemysłowa Ma Szansę Przetrwać
[tytuł]
Rzeźnia Numer 1
Mamy we Wrocławiu ulicę Rzeźniczą, Stare Jatki zajęli
artyści, dlaczego niszczymy rzeźnię miejską? - zastanawia się dr Piotr
Gerber, architekt i historyk architektury. - W Wenecji do XIX-wiecznej
rzeźni wprowadził się uniwersytet!
Wrocławski zespół targu bydła i rzeźni miejskiej
przy dzisiejszej ul. Legnickiej powstał w latach 1893-1897. Jego autorami
byli znany berliński architekt Georg Osthoff, który projektował także rzeźnie
dla Berlina i Duesseldorfu, oraz Friedrich Rimpler. Stara rzeźnia przy
Rzeźniczej, wzmiankowana już w 1427 roku, przestała spełniać wymagania
higieniczne. Nowa rzeźnia - poza centrum miasta - miała być na miarę XX
wieku.
- Miasto wydało na nią ponad 10 mln marek! To była
wielka inwestycja, więc nic dziwnego, że zatrudniano przy niej najlepszych
- mówi dr Piotr Gerber.
Na 38 hektarach postawiono budynki administracyjne,
handlowe (giełda z salą restauracyjną i budynek taniej jatki), mieszkalne
oraz stajnię z wozownią, hale do przechowywania zwierząt, rzeźnie i chłodnie.
Obszar targu i rzeźni miejskiej został otoczony z trzech stron liniami
kolejowymi.
Budynki z przełomu wieków są bardzo efektowne, mają
elewację z czerwonej cegły klinkierowej, obramienie okien i drzwi zrobiono
z brązowych, glazurowanych kształtek, dachy przykryto kolorową dachówką.
Budynki z lat 20. i 30. ozdobiono pięknymi kamiennymi płaskorzeźbami, przedstawiającymi
robotników i urzędników przy pracy.
- To solidne budownictwo, wytrzyma następnych sto
lat. Ściany mają niemal współczesne normy izolacyjności, np. chłodnie były
ocieplane podwójnymi warstwami płyt korkowych. Użyto najlepszych materiałów,
ułatwiających utrzymanie czystości - opowiada dr Agnieszka Gryglewska z
Politechniki Wrocławskiej. - We wnętrzach zastosowano czerwoną cegłę licową
i jasny kamień. Dolna część ścian została obłożona białymi płytkami porcelanowymi.
Starano się unikać ostrych krawędzi, które są trudne do czyszczenia - tłumaczy
dr Gryglewska.
Co nam zostało z tych lat
Wrocławski zakład został uznany za jeden z najnowocześniejszych
w Europie. Delegacja inżynierów z Glasgow, która odwiedziła Wrocław w marcu
1909 roku, twierdziła wręcz, że jest najlepiej zaprojektowany ze wszystkich,
jakie widzieli. A wizytowali takie zakłady w Kolonii, Frankfurcie, Hamburgu,
Berlinie, Budapeszcie, Wiedniu, Monachium, Paryżu i Londynie.
W czasie oblężenia Festung Breslau rzeźnia miejska
została uszkodzona, a budynki administracyjno-mieszkalne przy Legnickiej
zniszczone. - Ocalało jednak serce zakładu: targ bydłem i rzeźnia właściwa.
Zachowały się dwie spośród pięciu wielkich hal targowych i łączące je niższe
hale, które tworzą z nimi jeden kompleks. Przetrwały budynki obór i stajni
oraz ubojni. Wielki zespół chłodni też ocalał - opowiada dr Gryglewska.
- Niewiele osób miało okazję oglądać rzeźnię. W
PRL mięso było artykułem strategicznym, do zakładu wchodzili tylko wybrańcy.
A przecież to jeden z najciekawszych przykładów architektury przemysłowej
końca XIX wieku w Polsce - przekonuje dr Gerber.
- Wystarczy przejść brukowymi uliczkami, by poczuć
atmosferę małego, ceglanego miasteczka. A potem wchodzimy do hali, której
wielkość dosłownie nas przytłacza - zachwyca się dr Gryglewska.
- Jakie piękne są elementy tzw. małej architektury:
ozdobne bramy, furtki, stare latarnie. Gdyby jeszcze przywrócić pierwotny
kształt zespołowi zieleni, po którym pozostały aleje dębowe... - zamyśla
się Gerber.
Inni nie burzą
Moda na adaptacje XIX-wiecznych budowli industrialnych
do nowych celów jest dziś powszechna. Na całym świecie w byłych fabrykach,
gazowniach, dokach portowych czy spichrzach powstają kluby, galerie, muzea.
Przodują w tym nasi zachodni sąsiedzi oraz Francuzi,
choć prekursorami byli Anglicy. Taka architektura popularna jest także
w Ameryce.
La Villette powstałe w Paryżu i Emscher Park w Zagłębiu
Ruhry to świetne przykłady przetworzenia szarego w złote - czyli niepotrzebnych
zakładów przemysłowych w centra rekreacyjne.
W berlińskich małych fabryczkach Kreuzbergu od lat
70. kwitło życie artystyczne - koncertowali muzycy różnej maści, grały
teatry, wieszano obrazy i stawiano machiny rzeźbiarskie.
Galerii, muzeów i teatrów w gazowniach, przędzalniach,
rzeźniach, montowniach czy też stalowniach, na byłych dworcach bądź w halach
targowych nie sposób zliczyć - od Helsinek do Barcelony, od sławnej paryskiej
galerii dOrsay (niegdyś dworzec) po zaprzyjaźnione z Wrocławiem Muzeum
Sztuki Reduktywnej w Huenfeld (była gazownia).
- Bardzo ciekawa jest adaptacja zakładów Borsiga
w Berlinie. Robił ją Claude Vasconi. Ponadstuletnia fabryka lokomotyw zamieniła
się w centrum rekreacyjno--handlowe i multiplex z parkingiem. Prace trwały
dwa lata, centrum właśnie oddano do użytku - opowiada Agnieszka Gryglewska.
- Byłem ostatnio w Wiedniu i widziałem adaptację starej gazowni. Naprawdę
wspaniała - zachwyca się Piotr Gerber.
Jak to się robi w Polsce
Obiekty industrialne wykorzystuje się także i u nas
- tak uczyniono z wieżą ciśnień w Koninie, lokując tam galerię, czy z gazownią
w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie osiadł Bank Handlowy. W Łodzi fabryki zamieniane
są na mieszkania i kluby, z osiedla robotników Scheiblera Księży Młyn władze
miasta chcą zrobić dzielnicę bohemy. Oddziałami muzealnymi są warszawska
Fabryka Norblina i przędzalnie w Opatówku. Za każdym razem przemysłowa
architektura jest atutem tych miejsc.
Państwowa Filharmonia Bałtycka dwa lata temu przeniosła
się do budynków po starej elektrociepłowni na motławskiej wyspie Ołowianka.
Do roku 2000 za ok. 45 milionów zł ma tam powstać centrum kulturalne Gdańska
- Wyspa Kultury. Dyrektora filharmonii Romana Peruckiego zainspirował podobny
pomysł Szwedów. W ubiegłym roku częściowo odnowiony został już pierwszy
z budynków - pięciokondygnacyjny Spichlerz Królewski (1,5 tys. mkw. powierzchni).
Na piętrze działają biura filharmonii. W przyszłości na parterze powstaną
restauracje. Na trzech najwyższych kondygnacjach zaplanowano pokoje gościnne
dla koncertujących w Gdańsku artystów.
- Wrocław jeszcze nie ma takiej adaptacji. Ale rzeźnia
mogłaby być numerem 1 - podkreśla Piotr Gerber.
Wrocław nie chce
Wrocławska przemysłówka od lat pociągała artystów - na plenery obierali ją wielokrotnie filmowcy, a w latach 80. to właśnie budynki industrialne - zaniedbane i niestrzeżone - były miejscem słynnych alternatywnych koncertów. Do legendy przeszły występy Kormoranów w wieżach ciśnień przy ul. Wiśniowej czy też Na Grobli. Od początku lat 90. wiele osób zamierzało adaptować budowle przemysłowe np. na cele klubowe. Nic z tego nie wyszło.
BEATA MACIEJEWSKA, AGATA SARACZYŃSKA
[Wed Nov 3 10:47:49 1999, ArchiwumGW]
Strona główna