Przesyłam wyrazy uznania dla autorów artykułu
pt. "Zagłada zabytkowej rzeźni"! Ta dobra
dziennikarska robota wyprzedzając procedury administracyjno-urzędnicze
stawia pod rozwagę
mieszkańcom Wrocławia pytanie o to w jakim mieście chcą mieszkać: czy
w zuniformizowanym - ekonomicznie uzasadnionym, czy też w mieście posiadającym
swoją odrębność ukształtowaną na przestrzeni wieków. Dzięki zwycięstwu
nad Francją w 1870 roku (i kontrybucji z tym faktem związanej) Rzesza Niemiecka
mogła wzbogacić miasta takie jak Opole czy Wrocław o liczne obiekty użyteczności
publicznej. Obcowanie ze wspaniała architekturą dworców, muzeów, komend
policji, sądów itp.itd. wywołuje właściwe relacje pomiędzy człowiekiem
a instytucjami publicznymi, obywatelem a władzą. Podobne przeżycia towarzyszą
nam spacerującym po Sępolnie, Księżu Małym czy Starych Pilczycach. Niestety,
w minionych 50 latach nie było nam dane obcować z architekturą przemysłową
(tajemnica wojskowa!) Archimedesa, Pa-Fa-Wagu, Dolmelu. Opisywana w artykule
rzeźnia i targ bydlęcy przywodzi na myśl - oczywiście przy zachowaniu proporcji
- najsłynniejszą ulicę świata, Wall Street
zlokalizowaną na obrzeżach dawnego Byczego Targu w Nowym Jorku. Czy
nie warto byłoby pokusić się o naszą lokalną Wall Street i wizjonersko
potraktować ten unikalny kompleks, proponując właścicielowi zlokalizowanie
tam rozległego centrum handlowo-usługowego, w którym nowoczesne technologie
handlu i usług wypełniałyby odrestaurowane historyczne mury z przekrytymi
pasażami między nimi a na obrzeżach - wzdłuż obu tras wschód-zachód - pojawiłyby
się nowoczesne biurowce. Czyż to nie fascynująca wizja? Cóż w zamian programują
nam (nie wiem zresztą w oparciu o jaką delegację ustawową) odpowiedzialni
za kształtowanie przestrzeni miejskiej decydenci - mówią nam: nie znajdzie
się chętny, to się nie opłaca! Pytam się skąd ta pewność? Kilka dni wcześniej
czytaliśmy na łamach tej samej gazety o planach budowy Rynku na Gądowie.
Czy obiekty rzeźni nie mogłyby spełnić tej roli jaką usiłuje się "na surowym
kamieniu" wykreować na "pustyni Gądowskiej" (nota bene, sądzę,
że hipermarket - jeśli o takowej funkcji myśli się po wyburzeniu rzeźni
- mógłby powstać właśnie tam!). Nasza Wall Street odciążyłaby obszar Starego
Miasto, stwarzając przy tym zupełnie nową jakość kulturową dla tych koszmarnych
betonowych i bezosobowych "sypialni Wrocławia" zlokalizowanych w zachodnich
dzielnicach.
Władze miasta dysponują całym szeregiem narzędzi
prawnych, które umożliwiłyby
przeprowadzenie takiego przedsięwzięcia. Przedstawiana w artykule procedura
(rozpoczęcie prac planistycznych wstrzymujących wydawanie decyzji) rozwiązując
problem na okres 12 miesięcy ma stanowić parawan, za którym kryje się smutna
prawda o wrocławskiej urbanistyce - braku opracowań urbanistycznych dla
newralgicznych obszarów miasta jak również wizji "z ludzkiej perspektywy".
Zwiastunem zmiany dotychczasowej tendencji jest bliskie już niewątpliwie
uchwalenie planu dla obszaru Ostrowia Tumskiego - jednak jak mówi przysłowie:
pierwsza jaskółka wiosny nie czyni.
Marek Natusiewicz członek Komisji Rozwoju Przestrzennego i Architektury Rady Miasta Wrocławia |