1. Projekt ustawy o planowaniu przestrzennym z dnia 16.08.1999 po raz kolejny dowodzi, że incjatywa ustawodawcza przysługująca rządowi winna mu być cofnięta.
2. Jeśli praktyka życia codziennego dowodzi konieczności zmian reguł prawnych należy podejmować działania zmierzające do nowelizacji dotychczasowej podstawy prawnej regulującej tę sferę aktywności. Nowelizacja taka winna opierać się przede wszystkim na "raportach z pola bitwy" tzn. na opiniach praktyków-urbanistów i prawników-orzeczników sądów administaracyjnych. Komisja Sejmowa po zebraniu opinii, winna zlecić wykonanie opracowania syntetycznego i przedstawić go Sejmowi. Tylko tyle i aż tyle!
Z przykładowych wad projektu przytoczę artykuł 8.p.4.pp.7 o brzmieniu:
"przekazuje projekt (...) do uzgodnienia i zaopiniowania (...); nienadesłanie
opinii w terminie (...) uważa się za brak uwag" - Koniec, kropka. A co
z uzgodnieniami ???
Język ustawy można zaliczyć do kategorii "poezji prawnej" z eufemizmami typu: każdy ma prawo, uwzględnia się zwłaszcza, w szczególności, w niezbędnym zakresie. Cóż za wspaniałe pole dla popisów orzecznictwa!
Ustawa ta uporządkować ma zakres aktywności publicznej i obywatelskiej mający bardzo silne konotacje polityczno-ustrojowe. Dlatego też projekt poselski (!) winien zawierać preambułę, z której można dowiedzieć się jakie intencje polityczne powodują autorami. Spór toczy się na płaszczyźnie: ile naruszyć prywatności w interesie społecznym. Problemem ustrojowym jest kogo uczynić arbitrem. W projekcie arbitrem tym w ostateczności jest sąd. Moim zadaniem arbitrem tym winna być ustawa sejmowa zawierająca mechanizmy samokontrolne. Tutaj konieczna dygresja: w prawie angielskim przewidywano takie rozwiązanie: wodę do produkcji można było pobierać z rzeki za darmo pod warunkiem odprowadzania ścieków powyżej ujęcia - na wejściu i wyjści założono ustawowo odpowiednie urządzenia pomiarowe: ilości i jakości. Pozostała jedynie okresowa kontrola urządzeń pomiarowych. A jak wyglada mechanizm w projekcie: odwołanie -> decyzja urzędnika bądź zarządu, odwołanie -> decyzja urzędnika itp.itd. A obiekt już gotowy (vide Carrefour na ul.Hallera)! Ponieważ projekt pisany jest przez urzędników niepomiernie wzrasta ich rola w całym procesie prawnym (na każdy szczeblu). Przy niewydolności sądów (czy nie celowej?) i niecierpliwości inwestorów (dla mnie oczywistej) urzędnicy szczebla podstawowego stawiani są wobec dylematów, którymi chce zająć się ustwa o zwalczaniu korupcji. Otóż nie należy jej zwalczać tylko nie dopuszczać do kolejnych sytuacji, w których od urzędnika wymaga się rzeczy niemożliwych - przy tym dla zwykłego człowieka oczywistych i prostych. Musi być: tak-tak, nie-nie!
Życzeniowy charakter dotychczasowych działań planistycznych zderzył się z rzeczywistością ochrony własności prywatnej. Nie dopracowano się mechanizmów, w których egozim jednostki zderzałby się w granicach prawa państwowego z interesem zbiorowości. Zastosowano mechanizm prawa lokalnego odpowidającego swoim standardem dawnemu prawu "powielaczowemu". Jakiż to problem kupić odpowiednią większość w radzie - jeszcze przy takiej ordynacji wyborczej do samorządów! I już mamy podstawę prawną. Co z tego, że będą odwołania! Przed sądami - czekaj- tatka-latka! Znam postanowienie sądu administarcyjnego o zawieszeniu (!?) postępowania bez podania przyczyny! Nie można ślepo powielać rozwiązań swiatowych. Każdy naród ma swoje własne, lokalne "grzechy", obowiązkiem ustwodawcy jest usunięcie źródeł ewentualnej "recydywy". Tu mały przykład: ponieważ Francuzi raczej nie uchodzą za ludzi uporządkowanych w wielu obiektach użyteczności publicznej np. w schroniskach czy akademikach brak jest włączników świateł na korytarzach - włączają się one same na podczerwień z chwilą gdy w danym miejscu pojawi się ktoś. Podobnie jest z kurkami w bateraich pod prysznicami. To jest autentyczny problem kodyfikacji ogólnoeuropejskiej - można mówić jedynie o pewnych standardach cywilizacyjnych! Zastanawiają mnie ciągłe proy zawłaszczania przez Sejm i Rząd dziedzin, nad którymi nie sposób zapanować w sposób biurokratyczny. Te Główne Urzędy d/s..., Agencje itp.itd. kończą swój żywot w ogniu totalnej krytyki bądź na wokadzie. Nie buduje to ładu społecznego i nie czyni obywatela. Jak mówią Amerykanie: nikt nie może być pewien niczego, gdy obraduje parlament. Czego sobie i innym nie życzę!
Dlatego też reasumując mój głos jeszcze raz powtarzam: należy zaufać
praktykom i działnia zakończyć sensowną nowelizacją a przy nowelizacji
posiłkować się (oby jak najczęściej) zdrowym rozsądkiem (uprawnienia urbanistyczne!).
Cesarz Franciszek Józef posługiwał się "instytucją Johana" - takie imię
nosił jego wierny sługa. Cesarz znany był z tego, że był autorem wielu
aktów prawnych CK jednak ich publiczny żywot zaczynał się wtedy kiedy Johann
zrozumiał! Czego sobie i innym życzę!
członek Komisji Rozwoju Przestrzennego Architektury Rady Miasta Wrocławia |