1965 Recenzja – prof. Władysław Czerny

Wrocław 23.5.65

Czerny Władysław prof.

Politechnika Wrocławska

Katedra Urbanistyki

 

Recenzja pracy doktorskiej mgr. Arch. Ryszarda Natusiewicza

p.t. „Problem odbudowy staromiejskiej dzielnicy mieszkaniowej na przykładzie dzielnicy Nowy Targ we Wrocławiu”.

 

Przedmiotem pracy jest nie tylko elaborat pisany i dołączone do niego ilustracje, ale nade wszystko należy rozpatrywać łącznie zrealizowaną budowę nowej dzielnicy na miejscu dawnego Nowego Targu we Wrocławiu, której doktorant był projektantem. Pod tym względem, wydaje się, że tego rodzaj praca, której zasadnicza treść została „opublikowana” w postaci zbudowanego dzieła architektonicznego, jest najwłaściwszą formą pracy doktorskiej na wydziale architektury. Nie z literatury bowiem powstają wartości architektoniczne, a adept nauczania innych umiejętności i wiedzy architektonicznej sam musi być twórczym architektem biegnącym z postępem jej sztuki.

 

Ocena zrealizowanej zabudowy Nowego Targu.

Należy ją w niniejszej recenzji przeprowadzić jedynie w ramach zadania, które postawiono projektantom. Dotyczyło ono wypełnienia luki na terenie zniszczonej części Starego Miasta z dominującym programem mieszkaniowym. Takie ustawienie zadania jest wynikiem istnienia u nas jedynego inwestora budownictwa zbiorowego, którym jest organizacja Budowy Osiedli Robotniczych, tj. jest wyłącznie inwestora mieszkaniowego. Zarówno zatem zagadnienie struktury funkcji usługowych śródmiejskich, jaki zainteresowania konserwatorskie leżą właściwie poza zakresem jego zainteresowań. Trzeba przyznać jednak, że w dziedzinie odtworzenia kompozycji staromiejskich Z.O.R posiada niemałe osiągnięcia, choć względy konserwatorskie tych realizacji były niemałym utrudnieniem podstawowych zadań inwestora. Traktowanie natomiast usług przez Z.O.R. jako wyłącznie niemal potrzeb lokalnych osiedla w oderwaniu od jego położenia w mieście i to możliwie w najbardziej okrojonym zakresie jest dość powszechnym błędem realizacji zborowskich. Nieco korzystniejszą organizacją robót rekonstrukcyjnych w miastach zabytkowych przyjęto w Czechosłowacji. Tam bowiem inwestorem zastępczym takich przedsięwzięć było ministerstwo kultury. Ono odbudowywało i przebudowywało miasta zabytkowe, przystosowując program funkcjonalny obiektów odbudowywanych do najkorzystniejszego pod względem konserwatorskim ich przeznaczenia na przyszłość. Dopiero gotowe obiekty oddawano tam użytkownikom według ich przydatności. Ta organizacja dawała o wiele większą swobodę wyboru funkcji dla projektanta, przy znacznie wyższym niż u nas poziomie naukowego pietyzmu i umiejętności fachowej. Zasadniczym błędem osiedli borowskich jest ich fragmentaryczność na miarę rozporządzalnego miejsca na „nowe budownictwo” przy ignorowaniu potrzeby socjalno-usługowej struktury osiedli i wyłączaniu z zainteresowań realizacyjnych istniejącego zabudowania, wymagającego zarówno włączenia w strukturę nowego osiedla /np. dopełnianie istniejącego zabudowania nowym w ten sposób, aby powstały pełne jednostki strukturalne mieszkaniowe/. Buchalterskie rozdzielenie budownictwa nowego od remontów i przebudowy budownictwa starego wyrządziło nie jedną drastyczną krzywdę naszym realizacjom. Jakże często obok nowowzniesionego budynku zieją opuszczeniem i grożą zawaleniem się na przechodniów obiekty, które jeszcze pięć lub dziesięć lat temu można było małym nakładem uczynić przydatnymi. Często są to właśnie obiekty o bardzo charakterystycznej dla dzielnic zabytkowych strukturze. Trzeba również zaznaczyć że projektantom Nowego Targu nie tylko się nie dano zadania rozwiązania organizacji jednostki sąsiedzkiej z pełnym, dla niej właściwym uposażeniem w usługi, jeśli chodziło o stworzenie osiedla mieszkaniowego, ale również inwestor nie posiadał właściwie żadnego programu urbanistycznego dla terenu o tej sytuacji w mieście, w którym nie powstała żadna jeszcze koncepcja śródmieścia dyspozycyjno-usługowego, a nawet poglądy na rozwiązanie podstawowych ciągów komunikacyjnych były więcej niż płynna /patrz praca doktorska architekta Żabińskiego/.


 

Te uwagi ogólne wydają mi się konieczne, aby wyłączyć w tym zakresie odpowiedzialność projektanta za powyższe uchybienie i rozpatrywać wartość jego pracy w granicach jego zlecenia. – W tym ograniczeniu programowym należy realizacją osiedla Nowy Targ ocenić dodatnio. Ogólny nastrój zrealizowanych zabudowy jest w swoim wyrazie plastycznym zarówno nowoczesny i nie banalny, jak i utrzymany we właściwej skali otoczenia. Obrany system uprzemysłowionego budownictwa segmentowego należy uznać za jedynie słuszny i możliwy w tym przypadku. Stworzenie wewnątrz kwartałów międzyulicznych stosunkowo dużych przestrzeni ostatnich na urządzenie na nich zieleni towarzyszącej, osiedlowej jest więcej niż słuszne. Pod tym względem należy się cieszyć, że realizacja Nowego Targu zdążyła jeszcze powstać przed obecnymi tendencjami zagęszczania i prymitywizacji zabudowy przy pomocy buchalterskiej typizacji budynków. Stroną ujemną osiedla jest brak rozwiązanie komunikacyjnego. Sieć uliczek pozostała w nim bez zmiany, bez próby rozdzielenia ruchu pieszego od kołowego. Jezdnie biegnące „po staremu” wokoło placu wygradzają szkodliwie jego powierzchnię wewnętrzną, odrywają ją od sklepów mieszczących się w przyziemiu zabudowy, w takiej realizacji należy pokusić się o rozwiązanie wskazane w projekcie studialnym zabudowy historycznego Elbląga wykonanym w zakładzie Urbanistyki Politechniki Gdańskiej. Tam zastosowano zasadę jezdni otaczającej osiedle i dojazdów pętlicowych, ślepych do wnętrza osiedla obsługujących zarazem od tyłu sklepy /pawilony piętrowe/ zaprojektowane wzdłuż centralnego bazaru pieszego, biegnącego środkiem osiedla. Wyłączono tam również w miarę możności orientowanie budynków mieszkalnych frontem uprzywilejowanego oświetlenia ku ulicom jezdnym. Szczególnie wartościowym elementem Nowego Targu jest wnikliwe opracowanie kompozycyjne i techniczne segmentów podstawowych, słusznie nagrodzonych przez K.U.A. Żywe rozmieszczenie otworów w elewacji wypływa z wewnętrznej funkcji tych budynków. Wyposażenie materiałowe elewacji bardzo dobre, zwłaszcza przyziemia w tynku żwirowym wykonywanym. Przygotowane pod zieleń powierzchnie wymagają bardzo wnikliwego opracowania zarówno pod względem użytkowo-funkcjonalnym jak i wegetacyjno-plastycznym. Tego rodzaju projekt powinien być przedmiotem konkursu spośród najwybitniejszych specjalistów, planistów ogrodników. -Również bardzo subtelnego przemyślenia wymaga estetyczne ukształtowanie wnętrza placu głównego. Dla dania mu życia należałoby np. umieścić na nim w swobodnym układzie pawiloniki sprzedażne, szklone, wieloboczne o konstrukcji grzybkowej /cienki daszek żelbetowy na środkowym słupku/, zasadzić grupę kilku starych drzew w związku z jakąś dekoracyjną studnią. Słuszna decyzja projektanta zastosowania zabudowy segmentowej w osiedlu zawiera jednak w sobie zasadniczą trudność plastyczną. Daje ona bowiem ciągi rytmiczne, które niewątpliwie są znacznie uboższe od dawnych ciągów pulsacyjnych, składających się z obiektów indywidualnie ukształtowanych o rozmaitej ale bardzo zbliżonej wzajemnie wielkości. Sądzę, że w rytmie segmentowych pierzei należałoby stosować kompozycję kierunkową, zaznaczającą wyraźnie początek i zakończenie pierzei przez indywidualniejsze ukształtowanie segmentów skrajnych. Uważam również za niewykluczone wprowadzenie w tym celu, we właściwych miejscach akcentujących, rekonstrukcji pojedynczych dokumentarnych wybitnie wartościowych budynków zabytkowych. Kompozycja kierunkowa pierzei wprowadziłaby zapewne pożądane zmieszanie zbyt rygorystycznego rytmu jednakowych segmentów. Umieszczenie pojedynczych drzew wyszukanej pozycji w stosunku do pierzei i wprowadzenie plam samopnących pnączy na elewacjach może to też wiele pomóc.


 

Niezależnie od wielki zasługi projektanta z tytułu jego pełne pietyzmu i wiedzy pracy włożonej dokonane dzieło budowy należy podnieść również jego krytyczny stosunek do całości dzieła wyrażony w jego projekcie studialnym i zasadniczo słusznych uwagach i wnioskach zawartych w opracowaniu pisemnym pracy doktorskiej.

 

Element-sektor mieszkaniowy, przestrzenny.

Sektorowy element mieszkaniowej zabudowy jest podstawową tezę pracy. Słusznie dowodzi autor, że z takich znormalizowanych w granicach danego osiedla staromiejskiego segmentów w sposób elastyczny można budować dowolnych długości pierzeje, a nawet – dodałbym – dostosowywać je swobodnie do wygiętych pierwotnie linii zabudowy, jeśli ich odtworzenie okaże się w jakimś przypadku konieczne. Stosowanie takiego wąskiego elementu pozwala istotnie zachowanie właściwej skali zabudowy miast średniowiecznych oraz pozwala na przystosowanie się do spadków terenu, czego dowodzi bardzo dobra zabudowa segmentowa Starego Miasta w Szczecinie /proj. arch. Kotowski/ i nowa zabudowa Starego Miasta w Stargardzie, gdzie poszczególne segmenty zabudowy uskakują nie tylko ze spadkiem terenu, lecz również w rzucie poziomym, co daje naturalny urozmaicony układ we właściwej skali.

 

Bardzo słusznie cytuje autor słowa arch. Pinne i arch. Łuszczewskiej: „Mieszkanie jako zasadniczy element budynku wywiera decydujący wpływ na jego kształtowanie. Niewłaściwe jest estetyzująca i niezależna od wewnętrznego układu mieszkań kompozycja okien, loggi i balkonów ich rytmu i proporcji.” Jest to chyba podstawowa teza naszej współczesnej architektury mieszkaniowej. W indywidualizacji elementu mieszkaniowego idzie może doktorant dalej niż inni projektanci analogicznych osiedli wydzielając segmenty jednomieszkaniowe /w pionie/ o szerokości 5,10 i 5,40 m. Wymiar ten zbliża się do typowych szerokości zabudowy staromiejskiej stanowiącej ćwiartkę lub 1/3 pierwotnej działki 50-60 stopowej. – Może niesłusznie uważa autor obowiązujący w naszym budownictwie moduł 30 cm za coś przypadkowego i nieuzasadnionego. Przeciwnie jest to przecież odwiecznie stosowanych w budownictwie wymiar w skali człowieczej równy w przybliżeniu jednej stopie. W tej mierze wyrażają się najprościej wszelkie wymiary budownictwa zwłaszcza mieszkaniowego i wszelkich sprzętów wewnątrz mieszkania. Stwierdzenie doktoranta, że konstrukcja oparta na ścianach poprzecznych nie jest dość elastyczna co do wielkości mieszkań i przystosowania struktury mieszkaniowej osiedle na przyszłość, jest dyskusyjna; zaprzecza ono nawet zasadniczej tezie struktury segmentowej, ponieważ tylko segmenty ograniczone ścianami poprzecznymi, nośnymi pozwalają na swobodne kształtowanie pierzei mieszkaniowych w planie i w pionie. – Słuszny pogląd autora, że zasadniczo niezmiennym elementem w mieszkaniu jest jego zespół kuchenno-sanitarny, narzuca z góry w budynku niezmienną ilość mieszkań, pozostawia zatem jedynie elastyczność w zakresie rozmieszczenia zakwaterowania t.j. zmiany kwalifikacji osobnej obecnej mieszkanie M3 na M2 a mieszkań M4 na M3. Mało prawdopodobna jest bowiem w t.zw. okresie perspektywicznym potrzeba powiększania mieszkań. Należy się spodziewać raczej zmniejszania się liczebności gospodarstw domowych w miarę starzenia się zaludnienia osiedli; młodzież, dziś w nich mieszkająca ze starszymi, opuścić „dom rodzinny” i będzie zaludniać nowe osiedla, pokolenie najstarsze wymrze. W ten tylko sposób może się dokonać planowane rozrzedzenie zakwaterowania mieszkań w obecnych osiedlach w stosunku od 1,5 os/izb. do 1/1 os/izb. Potrzeba zwiększania mieszkań występuje tylko w pierwszym okresie ich zakwaterowania ludźmi młodymi, w którym w żadnym przypadku nie będzie możliwe powiększanie jednych mieszkań kosztem drugich, do czego jedynie mogłaby być potrzebna konstrukcja szkieletowa słupowa budynku. – To zagadnienie znalazło już zrozumienie we władzach kwaterunkowych, które postanowiły przydzielać rodziną rozwojowym na zapas większe mieszkania. W wielomieszkaniowym, koszarowym sposobie budownictwa mieszkaniowego nie może być mowy o efektywnej elastyczności rozmiarów mieszkań. Jedynym typem mieszkań „rosnących” może być tylko budownictwo jednorodzinne, zwarte, parterowe, w którym istniałaby możność albo dobudowy izby wszerz albo dobudowy na piętrze. -Jedynym słusznym sposobem zabezpieczenia elastyczności mieszkań w budownictwie wielomieszkaniowym, koszarowym byłoby zwiększenie standardu powierzchni mieszkaniowej, która jest przecież najtańszą kwadraturą w obrębie mieszkania. W tym celu należałoby wprowadzić typ pośredni mieszkania, który dałby się wygodnie użytkować jako M3 a byłby dopuszczalny do zakwaterowania jako M4. Mieszkanie takie mieściło by się w segmencie o szerokości 5,10 m i głębokości traktu 10,7 względnie 5,40 na 10,00. Tego rodzaju mieszkanie o powierzchni użytkowej około 48 m2 dawałoby standard dla czterech osób 13 m2/os. a przy trzech osobach 16 m2/os. powierzchni użytkowej. Ta ostatnia norma byłaby właściwa dla rodzin rozwojowych, tak obecnie typowych w zakwaterowaniu mieszkań M3. W ostateczności mieszkanie takie przeludnionej pięcioma osobami dawałoby jeszcze 6,7 m2 powierzchni mieszkaniowej na mieszkańca. Nieelastyczność obecnych mieszkanie jest wynikiem nadmiernego okrojenia ich powierzchni mieszkalnej w obecnych normatywach. Stąd też wynikają obecnie zbyt wąskie trakty domów mieszkalnych. Mocno sporne wydaje się również twierdzenie doktoranta, powtórzone zresztą za obrońcami obecnych naszych normatywów, nadmiernego zagęszczania zaludnienia i zabudowy na terenach mieszkaniowych, jakoby zwiększenie głębokości traktów budynków było warunkiem uzyskiwania większego rozstępu między budynkami. Wielkość powierzchni bowiem niezabudowanej w obrębie terenów mieszkaniowych netto nie jest zależna od głębokości traktów budynków tylko od standardu potrzeb biosocjalnych mieszkańców, z których każdy niezależnie od sposoby zabudowania powinien rozporządzać pewną miarą powierzchni niezabudowanej poza budynkiem, przeznaczoną na komunikację wewnętrzną, postój samochodów, śmietniki i konieczność zieleń towarzyszącą z miejscami zabaw dla najmniejszych dzieci tę powierzchnię ustanawiała dawne zarządzenie nr 315 na 11 m2/M. powierzchni niezabudowanej w obrębie terenów mieszkaniowych netto. Ta minimalna norma nawet przy zabudowaniu pięciokondygnacyjnym i głębokości traktu 10 m zapewniała średni rozstęp między budynkami 35 m i stosunek wysokości budynków do tego rozstępów: H : E = 1 do 2,3, co było minimum właściwego naświetlenia budynków. Przy obecnych naszych normatywach trudno uzyskać większą głębokość Traktu budynku niż 10-11 m, jeśli nie mamy stosować zarzuconych wszędzie na świecie sekcji klatkowych, czworacznych /mieszkań jednotraktowy na przestrzał nie przewietrzanych/. Ten typ budynków na równi z t.zw. hotelowcami wymaga idealnego ustawienia budynków według w kierunku kompasu, co jest bardzo krępujące w rozstawieniu budynków w osiedlu. Wszelkie odchylenia takiego budynku od osi N-S powoduje pozbawienie jednej strony budynku skutecznego światła słonecznego, oraz pozbawia mieszkania najcieplejszego słońca między godziną 11-tą a 13-tą. W naszym zimnym klimacie naświetlenie słoneczne mieszkanie południowo-zachodnie i południowe ma szczególną wartość /przy mieszkaniach na przestrzał oświetlonych i przewietrzanych/. Słuszny zatem wydaje mi się wybranie segmentu typowego zdatnego do zastosowania w układzie galeriowym. Jako zaletę osiedla Nowy Targ należy policzyć zastosowanie przeważnie orientacji budynków uprzywilejowaną stroną na południe. Dla odtworzenia układu urbanistycznego zabytkowego nie jest konieczne ustawianie budynków wzdłuż ulicy. Jeśli względy właściwego naświetlenia lub ochrony przed hałasem ulicy za tym przemawiają możliwe jest różnie również ustawienie budynków prostopadle, lub skośnie do ulicy również w układach zabytkowych. Przykładem tego jest projekt odbudowy Kamienia Pomorskiego /wykon. w Zakł. Urb. Pol. Gd./. – Chyba niesłusznie ulega autor naciskom pseudooszczędnościowym uznając za dopuszczalne projektowanie kuchen bez światła dziennego i niewentylowanych oknem. Nasze hotelowce o takich kuchniach są siedliskiem potwornych wyziewów na korytarzach i klatkach schodowych. Tego przykładu wziętego z mieszkań Corbusier’a na pewno nie należy naśladować. Oszczędność nie może się zniżać do standardu slumów.


 

Czy istnieje niebezpieczeństwo monotonii kompozycji urbanistycznej wskutek stosowania typizacji i uprzemysłowionego budownictwa? Na to pytanie postawione przez autora należy odpowiedzieć, że typizacja elementów budowlanych, a nawet całych mieszkań powstała znacznie wcześniej niż uprzemysłowienie budownictwa jest ona dziełem architektów lat dwudziestych, którzy byli inicjatorami budownictwa zbiorowego, socjalnego w kompozycji obejmującej całe zespoły dzielnic mieszkaniowych. Typizacja elementów budowlanych a nawet całych mieszkanie w obrębie jednego osiedla była nie tylko koniecznością technologiczną budownictwa zbiorowego, ale również potrzebą ich kompozycji plastycznych; wprowadziła bowiem element powtarzalnego modułu jako konieczny postulat nowej architektury socjalnej. Jako inicjatorów i twórców należy to wymienić arch. Teszenowa /około 1910/, później Bauhaus, a u nas Syrkusów i grupy Praesens oraz innych architektów pierwotnego stowarzyszenia S.A.P.


 

Co do kolorów tynkowanych fasad, o czym wspomina doktorat, to ogromną zaletą Nowego Targu jest to, że nie jest on pomalowany i działa jedynie fakturą tynku, nawierzchni żwirowanej i szkła. Farba nałożona na tynk nie jest w ogóle materiałem architektonicznym. Architekt maluje materiałami a nie farbkami. Zwłaszcza rekonstruowanym elewacjom zabytkowym nasi malarze wyrządzili krzywdę przez podkreślanie różnicą barw drugorzędnych elementów architektonicznych i wydobycie podziałów architektonicznych w sposób brutalny, takich, których płaski relief w ogóle nie był przeznaczony do takiej ekspozycji. Dotyczy to w szczególności szczytów barokowych i rokokowych.


 

Słuszne są uwagi doktoranta o niewłaściwości rekonstrukcji historycznej, jeśli brak ścisłych przekazów ikonograficznych i fragmentów architektonicznych, któreby pozwoliły na uzupełnienie zniszczonych części. Niebezpieczeństwo „doprojektowania w stylu”, które niestety niejednokrotnie wystąpiło w rekonstrukcji Rynku, jest największym wrogiem zabytków. Przykładem plastycznym w tej dziedzinie jest to wielki biurowiec na narożniku placu Solnego, który już zrósł się ze środowiskiem architektonicznym otoczenia, w przeciwieństwie do pseudogotyckiego budynku ratuszowego, który wprost krzyczy o postrącanie z niego fałszywych szczytów i detali „historyzujących”.


 

Uwagi autora na temat umiaru potrzebnego w kształtowaniu budynków nowych w ośrodkach zabytkowych uważałbym jako obowiązujące do wszelkiej twórczości architektonicznej nie tylko wśród zabytków. Nieracjonalna ekstrawagancja i sezonowa plakatowość formy jest wrogiem wszelkiej architektury. Trzeba przyznać, że nowe zabudowanie Nowego Targu utrzymane jest właśnie w należytej racjonalnej postaci. Autor niesłusznie używa słowa „awangardowość” jako określenia ujemnego. Awangardowość jest cechą wszelkiego postępu, jest ona przodownicą ewolucji. Nie należy nadużywać tego pięknego pojęcia na określanie bezsensownego formalizmu, który donikąd nie wiedzie.

 

Nie można się zgodzić z poglądem autora, że zagadnienie skali staromiejskiej wykracza poza zakres pracy. Jest to najistotniejszym problemem związanym z budową w środowiskach zabytkowych a sama treść całej pracy wybitnie i słusznie temu twierdzeniu przeczy. Właśnie oparcie całej koncepcji zabudowy Nowego Targu na zaprojektowanym segmencie zabudowy nie jest niczym innym niż dobraniem stosownej skali elementu podstawowego całości krajobrazu osiedla. Czy zatym należytym rozwiązaniu tego zagadnienia w naturze, doktorant myli w treści opisowej pojęcie skali z pojęciem np. wielkości absolutnej. Więc „nawiązanie /zabudowy Nowego Targu/ do wysokości biurowca” nie spowodowało „większej skali tej zabudowy”, jak mylnie podaje autor, tylko większą wysokość w stosunku do zabudowy przed zniszczeniem. To podwyższenie zabudowy raczej zmniejszyła skalę wnętrza placu Nowy Targ zgodnie z oczywistym zjawiskiem, iż powiększenie detalu, elementów musi pomniejszyć skalę całości kompozycji. Trudno się również zgodzić z marginesową uwagą zawartą w opracowaniu, że dowiązanie wysokości nowej zabudowy do zachowanego biurowca stanowi „zachowanie ciągłości rozwoju” Nowego Targu. Jest to przecież jedynie dostosowanie kompozycyjne nowej zabudowy placu do istniejącego budynku, który nie ma żadnego związku z tradycją architektoniczne środowiska zabytkowego. Możnaby zresztą przypuszczać, że utrzymanie nowej wysokości zabudowy w średnim wymiarze zabudowy pierwotnej dwu kondygnacji z trzecią w szczytach i trzech pełnych, co odpowiadałoby obecnym 3-4 kondygnacjom mogłoby być korzystniejsze dla utrzymania skali placu i nie stanowiłoby chyba dysharmonii w stosunku do zachowanego biurowca. Przyjęta w realizacji wysokość zabudowy wyniknęła – powiedzmy wyraźnie – z wymagań inwestora. Projektant rozwiązał narzucone mu zadanie W tym przypadku w sposób możliwie dobry. – Dla uwypuklenia tego zagadnienia należy przypomnieć ujemny przykład rozwiązania analogicznego zabudowania w Starym Mieście gdańskim, gdzie wbrew alternatywnemu projektowi obudowy otoczenia Staromiejskiego Ratusza, Wielkiego Młyna i kościoła Katarzyny, prefabrykowanymi domkami segmentowymi o dwukondygnacyjnych mieszkaniach w przyziemiu przyziemiu i pierwszym piętrze, z trzecią kondygnacją galeriową i ewentualną, częściową w szczycie /ostrym, krytym eternitem falistym/, wprowadzono zabudowę zorowskimi koszarami o długości około 60 m, która kompletnie zabiła skalę środowiska i przekreśliła dawne, niezmiernie interesujące inne zabudowania, których krzywizny można było odtworzyć doskonale drobną zabudowę szeregową.


 

Zagadnienia historyczne.

Krótki rys historii Nowego Targu jest utrzymany w pracy należy tych rozmiarach, zawierających dane mające wpływ na podjęcie decyzji kompozycyjnych. Dotyczy on przede wszystkim zagadnień funkcjonalnych dawnych wieków i ukształtowania plastycznego. Chyba przesadne jest stwierdzenie zawarte w pracy, jakoby Nowy Targ przetrwał jako zabytek jeden z niewielu. Przeciwnie jest on typowym układem urbanistycznym, którego centrum stanowi zbliżony do kwadratu rynek. Należy nawet wyraźnie stwierdzić, że jest to schemat miasta typowy dla okresu późnogotyckiego na ziemiach polskich i na Morawach, którego przykładów zachowało się mnóstwo, schemat t.zw. miast kolonizacyjnych. Nie słuszne jest też określenie o obrzeżnym sposobie obudowy w miastach gotyckich. Właśnie w tym okresie zabudowywano miasta tylko szeregowo. Zabudowa obrzeżna kwartałów międzyulicznych i obudowa wewnętrznych dziedzińców pochodzi przeważnie dopiero z okresu renesansu i baroku. Szereg studiów starych miast dowodzi, że pierwotnie nie obudowywano narożników ulic, a wąskie miedzuchy w ogóle nie były obudowane. Zagadnienie to słusznie określa cytat z książki Hellwiga – o zieleni miejskiej – zawarty w pracy doktoranta wyraźnie podający, że: „w starych miastach obudowa obrzeżna nie była charakterystyczna”.

Niezręczne jest wystylizowanie zdania: „organizmy staromiejskie, jako nie przygotowane do potrzeb współczesnego życia nie mogą być ulepszane bez interwencji odpowiednich czynników” /?/ – “Wnioski”. Chodzi to zapewne o wyszukanie właściwych funkcji dla układów zabytkowych, znalezienie ich pozycji we współczesnym organizmie miasta, oraz koniecznego rozrzedzenia zabudowy z wieku 16-ego, 17-ego, 18-ego i 19-ego; trudno to jednak nazwać „interwencją czynników”. Jeśliby ten wniosek rozumieć jako nieprzystosowanie układów zabytkowych do współczesnych potrzeb w ogóle, to takiemu twierdzeniu przeczy szereg przykładów doskonałego wykorzystania układów staromiejskich do współczesnych funkcji miejskich. Niemałym w tej dziedzinie dowodem jest realizacja nowej zabudowy Nowego Targu, będąca – moim zdaniem – podstawową częścią pracy doktorskiej arch. Natusiewicza. – Jest właśnie godne zastanowienia, że oparcie się rekonstrukcji miast zabytkowych na stanie ich pierwotnego zabudowania z okresu gotyckiego daje zupełnie obecnie użyteczne rozwiązania, należycie rozrzedzone, z dość pokaźnymi terenami zielonymi wewnątrz kwartałów międzyulicznych i czyniącymi zadość najnowocześniejszym wymaganiom rozdzielenia ruchu pieszego od kołowego /o czym wspomina doktorant w swej pracy/ a nawet przeprowadzenie arterii komunikacyjnych w izolacyjnych pasach zieleni. Przykładem takich rozwiązań jest właśnie u nas odbudowa Gdańska, Głównego Miasta, gdzie przez oczyszczenie od renesansowo-barokowego zbudowania dawnych fos gotyckich uzyskano szerokie pasy zieleni /do 70 m/, w których zaprojektowano nowoczesne arterie komunikacyjne, przy pozostawieniu całego Miasta Głównego w postaci okręgu zamkniętego /precinet/ wyłączonego odruchu przejazdowego z możliwością zamiany ulicy Długiej i Długiego Targu na ciąg pieszy sklepowo usługowy i środowisko w przyszłości małych instytucji śródmiejskich, które zajmą całe wnętrza dawnych kamieniczek mieszczańskich. Zabudowa w Gdańsku została wykonana prawie wyłącznie szeregowo bez rekonstruowania w zasadzie obudowy poprzecznych miedzuchów. Szeregowo zaprojektowano zabudowę starego miasta Elbląga z wyżej wspomniany studium. Nie należy przeto sądzić że odbudowa starych miast odbywała się wszędzie u nas bez ogólnej koncepcje struktury przyszłej miasta i wyłącznie obrzeżnie. Nie sądzę również, aby nie możliwe było zlokalizowanie szkoły podstawowej w obrębie starego miasta, jeśli się je odbudowuje jako jednostkę sąsiedzką. Wcale nieźle rozwiązano to w Gdańsku Głównym Mieście przy ulicy Grobla z zaadaptowaniem kościoła duchackiego na salę gimnastyczną, udało się to również w kilku miastach pomorskich. W ostateczności można szkołę zlokalizować bezpośrednim sąsiedztwie starego miasta przy otaczającym go pasie zielonym. Tak właśnie umieszczono szkołę dla Nowego Targu poza pasem zrekonstruowanych murów obronnych. Dlatego słusznie sądzi doktorant, że komunikacja przelotowa N-S nie powinna przebiegać przez plac Nowego Targu; arteria ta i linia tramwajowa powinna być przełożona na wschód od projektowanej szkoły, powinna przebiegać między oboma kościołami zabytkowymi i na wschód od hali targowej. Niezupełnie prawne jest sprecyzowanie poglądu jakoby miasta średniowieczne miały charakter „dzielnic mieszanych”. Ta bowiem nazwa dotyczy kapitalistycznych bezładnych dzielnic, w których koniunkturalnie zmieszano wszelkie funkcje, gdzie w szczególności funkcje mieszkaniowe nie mają żadnego związku ze sklepami mieszczącymi się w przyziemiu. Miasta średniowieczne, mieszczańskie były właśnie jednorodne, nie mieszane, zgodnie z ówczesnym porządkiem społecznym każda kamieniczka mieszczanina była zarazem instytucją rodzinno-gospodarczą. W tych domach jednorodzinnych handel lub warsztat rzemieślniczy był nierozerwalnie złączony z mieszkaniem rodziny fizycznej i czeladnej głowy rodziny – nie było więc typowego dla późniejszych dzielnic mieszanych z sąsiedztwa obcych sobie sklepów i warsztatów nie związanymi z nimi mieszkaniami lokatorów. Dlatego kompromisowe rozwiązanie stosowane u nas dotychczas /również na Nowy Targu/ zmieszania mieszkań z wbudowanymi w przyziemiu sklepami nie należałoby uważać za zachowanie dawnego charakteru dzielnic zabytkowych. Oczywiście ożywienie ich sklepami, warsztatami usługowymi, jadłodajniami i wszelkiego rodzaju instytucjami towarzyskimi i społecznymi jest obecnie konieczne.

Coventry i Rotterdam nie są właściwie przykładami odbudowy miast starych, tylko wzorowymi rozwiązaniami nowoczesnych śródmieść zbudowanych przypadkowo na miejscu zburzonych miast zabytkowych.


 

Funkcja odbudowanego Nowego Targu.

Jak już wyżej wspomniano u podstaw zlecenia projektodawczego brak było właściwie zarówno koncepcji strukturalnej jak i funkcjonalnej projektowanej nowej zabudowy. Wydaje się, że należało tam umieścić albo żywy ośrodek handlowo-usługowy, w rodzaju Rotterdamu lub Coventry, albo włączyć ten teren – jak proponował prof. Frydecki – do uniwersytetu i z dawnego placu Nowotarskiego stworzyć typowy dziedziniec college’u. Byłoby to chyba rozwiązanie najlepsze w strukturze funkcjonalnej miasta. Funkcja obecna wyniknęła oczywiście z istnienia u nas jednego inwestora budownictwa zbiorowego, który, jest D.B.O.R. – Uwagi autora dotyczące zarówno funkcji historycznej Nowego Targu, jak i żywiołowego powstania na nim powojennego targowiska są bardzo słuszne. W obecnym stanie odbudowy należy te „tradycje” jak najbardziej podtrzymywać, t.j. nie usuwać stamtąd handlu, tylko nadać mu postać lepiej zorganizowaną, nowoczesną.


 

Zagadnienie komunikacji.

Przy braku należytego rozpoznania funkcji zwłaszcza wśród miejskich we Wrocławiu nie można było projektantom Nowego Targu dać również jasnej koncepcji komunikacyjnej. Najlepszym dowodem chwiejności dyrektyw generalnych w tej dziedzinie jest umieszczenie w obecnych planach trasy N-S przecinającej Nowy Targ, odcinającej jego pierzeję wschodnią od całości osiedla, a co gorsza odcinającej dojście dzieci szkolnych do projektowanej nowej szkoły. Drugim zaś dowodem braku dyrektyw jest poszukiwania obecnie trasy przeprowadzenia trasy tramwajowej w kierunku N-S przez teren ostatnio zabudowany osiedlem Nowego Targu. Stanowisko krytyczne doktoranta w tej dziedzinie jest zupełnie słuszne. Tym niemniej jego słuszne uwagi teoretyczne na temat rozdziału ruchu pieszego od kołowego zawarte w pracy nie znalazły jeszcze niestety zastosowania w zrealizowanym projekcie. Na tle ogólnie słusznych poglądów doktoranta na te sprawy razu nie co nie precyzyjne określenia: „ruch pieszy powinien dominować /w osiedlu/ ze względu na zabytki”. Czy tylko z tej przyczyny? – „Projektowany układ komunikacyjny dzielnicy poprawił jej dobre warunki mieszkaniowe; dlatego umieszczono w niej mieszkania głównie średnie i większe”. Treść tego zdania nie zrozumiała ani ze względów komunikacyjnych, ani warunków mieszkaniowych, ani właściwej struktury mieszkaniowej i struktury osiedleńczej.

 

Ogólne uwagi konstrukcyjne dotyczące nowego budownictwa w środowisku staromiejskim są bardzo słuszne i oparte na bogatym dowiadczeniu własnym autora i jego nabytej wiedzy teoretycznej projektującego i realizującego architekta. Należałoby jednak zwrócić uwagę na błędność – pospolicie w praktyce nadużywanego – określenia: „tradycyjny”, jako przeciwieństwa nowy, uprzemysłowiony itp. Trudno się więc zgodzić z określeniem znajdującym się w pracy „ścianki działowe tradycyjne”, zamiast wykonane ręcznie, murowane lub podobnie.


 

Jako wartości w pracy arch. Natusiewicza należy wymienić:

  • właściwe plastycznie rozwiązanie trudnego zadania programowego zrealizowanym osiedlu;
  • właściwe ujęcie typów zabudowy w postaci projektowanych segmentów eksperymentalnych zabudowy i jakość projektu tych segmentów;
  • należyte rozpoznanie istoty typizacji w budownictwie, która powinna jedynie polegać na typizacji elementów a nie typizacji w buchalterskiej budynków, bez względu na ich lokalizację i wzajemne zestaw, jak się to obecnie stosuje.
  • Rozpoznanie na temat okresowości typizacji, jej właściwości w obrębie jednego osiedla, a zmienności w czasie.
  • Bardzo słuszne uwagi na temat potrzeb mieszkaniowych o współczesnym charakterze humanistycznym.
  • Wyczucie charakteru ośrodka zabytkowego na podstawie ogromnego materiału własnych studiów rysunkowych w całości Dolnego Śląska.
  • Pogodzenia wymagań konserwatorskich z rzetelnymi pod względem funkcji i konstrukcji postępowym i realizacjami utrzymywanymi w wymiarze kultury plastycznej.


Na podstawie powyższych wartości stawiam wniosek o przyjęcie pracy doktorskiej arch. Ryszarda Natusiewicza.


/ – / Czerny Władysław

dnia 31.5.65

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.